You are currently viewing Potwory Wiednia

Potwory Wiednia

Zaatakowali tuż przed nadejściem świtu, licząc że zmęczony po swoich nocnych wyczynach nie będzie aż tak ostrożny. Leżał na posłaniu, tuż obok swojej ostatniej ofiary, gładząc delikatnie łuk jej szyi i napawając się wspaniałym aromatem. Nagle ich usłyszał: jeden z napastników potknął się na rumowisku i nie zdążył stłumić przekleństwa. Hałas sprawił, że poderwał się z posłania, rozglądając dookoła i próbując zlokalizować źródło dźwięku. Nadciągali ze wschodu, od strony domów spalonych ostatniej jesieni. Szybko ruszył wzdłuż wilgotnej ściany, po omacku, ale znał tu każdy kąt – mógł poruszać się z zamkniętymi oczami. Zatrzymał się przy wyłomie, zastygając w bezruchu, niczym katedralne gargulce. Słyszał ich teraz wyraźnie, odróżniając poszczególne głosy. Pięciu napastników, mających nadzieję że będzie bezbronną ofiarą i że uda się go przyłapać z zaskoczenia. Zmrużył oczy – nieśli pochodnie, oświetlając sobie drogę. Starali się zachowywać jak najciszej, wiedzieli wszak z kim będą mieli do czynienia. Poczekał, aż byli na wysokości wyłomu do którego przywarł, po czym zaatakował.

Pierwszy z napastników nawet nie wiedział co go zabiło – straszliwe uderzenie lewej łapy praktycznie oderwało mu głowę. Drugi zmylił krok, uderzony błoniastym skrzydłem. Nie zdołał już odzyskać równowagi, kiedy uzbrojona w pazury łapa bez trudu przebiła się przez kolczugę i rozerwała mu brzuch. Upadł z krzykiem, a w międzyczasie zginął kolejny z jego towarzyszy, tym razem padając ofiarą zakrzywionego dzioba. Pozostała dwójka przeszła do kontrataku, jeden uderzając dwuręcznym toporem, drugi podnosząc do strzału pistolet. Myśliwy znał tę broń, wielokrotnie próbowano już jej użyć przeciwko niemu. Pochylił się do przodu, koncentrując wzrok na napastniku. Na moment ich spojrzenia spotkały się – tyle wystarczyło. Mężczyzna zadrgał, otworzył usta jakby próbował złapać oddech, po czym rzucił broń i uciekł z wrzaskiem. Myśliwy odwrócił się, świadomy, że jest już za późno. Topór wgryzł mu się w bark, spazm bólu rozszedł się po ciele. Stłumił budzący się ryk, zamiast tego podniósł się na tylnych nogach i rozłożył skrzydła, górując nad ostatnim napastnikiem. Ten cofnął się dwa kroki, szykując topór do kolejnego uderzenia. Myśliwy otworzył zakrwawiony dziób i rzucił się do ataku…

Lindwurm

Lindwurm to istota z germańskich legend – rodzaj dużego węża z łapami lub smoka. Istnieje wiele przedstawień lindwurmów. Czasem nie mają kończyn, czasem mają tylko parę, a czasem dwie. Miewają również skrzydła. Najczęstszym przedstawieniem jest istota bez skrzydeł z dwiema łapami, poruszająca się trochę jak wąż. Przednie łapy pomagały jej w takiej sytuacji przy pełzaniu. Czasami lindwurmy dysponują trującym oddechem jak mityczny Fafnir z Pieśni o Nibelungach. Lindwurmy często pilnowały wielkich skarbów (wąż, którego przypominały, to symbol
chciwości). W niektórych legendach atakowały bydło, czy nawet pożerały zwłoki na cmentarzach. W grze Anno Domini 1666 lindwurm to duży, wężowaty stwór z dwiema łapami. Jest padlinożerny i może zamieszkiwać wiedeńskie cmentarze i krypty.

Bazyliszek

Bazyliszek to straszna bestia, która wg. legend miała czaić się w studni przy Schönlaterngasse. Został on zabity w 1212 roku, ale najwidoczniej
wcześniej zdążył złożyć jajo. Trzeba wiedzieć, iż dawniej istniało wiele odmian bazyliszków. Łączyło je to, że były to hybrydy węża i koguta, czasem łączono je jeszcze z płazami (żabami). Dawniej nie istniało rozróżnienie pomiędzy bazyliszkiem a kuroliszkiem. Oba terminy były używane zamiennie, a ścisłe rozróżnianie tych stworzeń to raczej domena współczesnej kultury i gier typu D&D. Wizerunek bazyliszka w Anno Domini 1666 bazuje na oryginalnej siedemnastowiecznej rycinie Wacława Hollara, na której widzimy opisaną przez Pliniusza Starszego w Naturalis Historia scenę, w której bazyliszek ucieka przez zapachem łasicy.

Zestaw Potwory Wiednia znajdziecie w naszym sklepie.

Dodaj komentarz