You are currently viewing Kilka słów o Rabbim i Golemie

Kilka słów o Rabbim i Golemie

Dziś postanowiliśmy przypomnieć Wam historię postaci, która ostatnio coraz częściej pojawia się w centrum zdarzeń.

Rabin nie zauważył trójki mężczyzn czekających przy ścianie na wpół spalonego budynku. Śpieszył się, chcąc dotrzeć do domu przed zachodem słońca. Spotkanie przedłużyło się, a wiedział że Wiedeń nie jest bezpieczny po zmroku – zwłaszcza teraz. Co prawda pamiętał, że jego strażnik może w każdej chwili się pojawić i interweniować, jednak czasami przynosiło to więcej kłopotu niż pożytku. Poprawił torbę pełną papierów, która zsunęła mu się na plecy i wtedy zrozumiał powagę sytuacji. Mężczyźni stanęli przed nim w luźnym półokręgu, a na ich twarzach malowały się okrutne uśmiechy. Rabin znał je dobrze, z innego miejsca i innego czasu. Zawsze niosły one pożogę i krew, a z nimi śmierć kolejnym pokoleniom Yehudim. Otrząsnął się szybko, próbując stłumić falę wspomnień. Lider bandytów, ten z długą szramą biegnącą przez lewy policzek, odezwał się:

– Co my tu mamy, Żydek przemyka naszymi ulicami. Płać myto dziadku, oddawaj sakiewkę.

Rabin obejrzał się za siebie, szukając drogi ucieczki. Niestety, za nim pojawiło się dwóch kolejnych drabów, odcinając mu ewentualny odwrót. Westchnął ciężko, wiedząc co wydarzy się w ciągu najbliższych minut.

– Hej Żydzie, mówię do ciebie! – przywódca szajki wyciągnął za pasa długi sztylet i postąpił dwa kroki do przodu. Rabin nawet nie drgnął, czekając na nieuniknione. Zamknął tylko oczy, nie chcąc być świadkiem rozlewu krwi.

Ziemia zadrżała pod ciężarem atakującego strażnika. Jak zwykle towarzyszył mu niski pomruk, hałas który kojarzył się rabinowi z ogromnym gniazdem gniewnych szerszeni. Bandyci zaczęli krzyczeć, najpierw pełni werwy i agresji, spodziewając się człowieka. Kiedy jednak zobaczyli z bliska swojego napastnika, do ich głosów wkradło się przerażenie. Niedługo potem zaczęli umierać, ich broń okazała się bowiem nieskuteczna, a strażnik był bezlitosny w wykonywaniu swego zadania. Nie minęły dwie minuty, kiedy odgłosy walki ucichły. Jeden z bandytów musiał wciąż jeszcze żyć, rabin słyszał jego płacz, głos ciężko rannego na darmo wzywał matkę. Po chwili i to zostało brutalnie przerwane, strażnik dokończył swoją misję.

Rabin otworzył oczy, starając się ominąć wzrokiem scenę masakry. Przyspieszył kroku, chcąc szybko opuścić miejsce potyczki. Strażnik ruszył za nim, nie zważając na krew która mieszała się teraz z gliną.

Natan ben Mosze Hannower

Ma około 70-80 lat. Nikt nie wie gdzie i kiedy dokładnie się urodził. Jedni powiadają, że w Krakowie, inni, że w Niemczech. Odebrał porządne wykształcenie i zaczął nauczać w synagodze w Zasławiu. Tam zastał go wybuch powstania Chmielnickiego. Miasto zostało zdobyte, w połowie spalone, grobowce polskiej szlachty rozkopane, kościoły katolickie zburzone, a synagoga zamieniona na stajnię. Natan uciekł wraz z większością
mieszkańców. 200 Żydów, którzy pozostali w mieście z powodu wieku, choroby lub ufając w pomoc sąsiadów, zostało wymordowanych przez Kozaków. Z płonącej Ukrainy Natan uciekł do Pragi a następnie do Wenecji, gdzie zapoznał się z naukami kabały.

Kilka lat temu wrócił do Pragi, widząc w przepowiedniach, że znów nadchodzą trudne czasy dla jego ludu. Udało mu się odcyfrować zapiski rabbiego Loewa i poznać sekret wykonania golema – potężnego strażnika.

Ciekawostka

W XVII wieku w niektórych regionach Niemiec Żydzi musieli nosić na płaszczach specjalne odznaki – żółte pierścienie zwane “rota”.

Dodaj komentarz