Wg. „Historia de Gentibus Septentrionalibus Olausa” Magnusa z 1555 r, wilkołaki były straszną plagą na Liwie w Prusach i Inflantach.


Gerard śmieje się z legend jakoby zabójcy potworów mieli nosić dwa miecze i to na plecach: „Trudno wyobrazić sobie mniej wygodny sposób przenoszenia broni. Jak niby to dobyć? No chyba, że ktoś ma ręce długie jak owe orangutany z dalekich Indii Wschodnich. Srebrny miecz? Ha! Paradne! Srebrna głownia nadaje się co najwyżej do krojenia masła. Srebro jest kiepskim materiałem na broń – ciężkie, nie mówiąc już o beznadziejnej twardości i sprężystości w porównaniu do stali. Wyobrażacie sobie to ciągłe zmienianie mieczy bo a to utopiec, a to za chwilę jakiś zbir, którego chłopska broń powrzyna się w naszą srebrną? Ktoś kto wpadł na taki pomysł musiał się z osłem na łby pomieniać. Przecież każdy miecz ma dwa ostrza – wystarczy jedno posrebrzyć i srebrem inkrustować. W walce ze śmiertelnikami używa się nieinkrustowanego ostrza, a gdy pojawi się zmora można ją ciąć fałszywym ostrzem i po sprawie.”


Maksymilian ma około czterdziestu lat i pochodzi ze Szwajcarii, ze starej rodziny patrycjuszy z Bazylei. Jego krewni zasiadali w radzie miejskiej, byli znanymi rytownikami, malarzami i wydawcami. Maksymilian poszedł inna drogą. W młodości oddawał się wojaczce. Został zawodowym żołnierzem i jako gorliwy katolik wkrótce dostał się w szeregi papieskiej gwardii szwajcarskiej.
Pewnego dnia w czasie służby został ciężko ranny w walce z, jak początkowo myślał, szaleńcem próbującym zabić papieża. Szaleniec był niezwykle silny, a także mówił niezrozumiałym językiem. Wtedy do Maksymiliana dotarło że ma do czynienia z opętanym. Gdy wydobrzał postanowił rzucić służbę w gwardii i wstąpić do zakonu jezuitów. Po kilku latach został egzorcystą. Od tej pory wiele nauczył się o opętanych i demonach.