– Dziadku, dziadku opowiedz nam bajkę!

– Ale ja nie znam żadnych bajek. Nigdy wam nie opowiadałem.

– Znasz! Tę o demonie i łowcach. Tę z diabelskiego roku!

– To nie bajka! To wszystko działo się na moich oczach. A słyszeliście tę historię już po wielokroć.

– Opowiedz, prosimy!

– Dobrze już, dobrze. A było to tak. Za tawerną ujrzałem dziwne błyski. Pobiegłem sprawdzić, co się dzieje i zobaczyłem paskudnego demona. Z wielkimi zębiskami i szponami. Pędził wprost na dwóch ludzi. Jeszcze wtedy ich nie znałem, ale byli to wielcy łowcy potworów. Sepp de Vries strzelał do monstrum raz za razem, obracając bęben swego nietypowego pistoletu. Musiał używać
srebrnych kul, bo demon za każdym razem dymił i kwiczał jak zarzynane prosię. 

Nie ustępował jednak i szedł w ich stronę. Pewnie by dopadł łowcę prędko, gdyby nie jego towarzysz, uzbrojony w szablę i krzyż. Był to ojciec Maksymilian Merian, którego modlitwa osłabiała demona. Wtem padł strzał! Besta oberwała prosto w rogaty łeb! Dziura w nim się zrobiła taka, że pięść można by zmieścić.

– Ale taką, jak moja czy twoja?

– Cicho, nie przeszkadzaj. Jak moja.

– A to strzelał Ernst Koning?

– W rzeczy samej. W pierwszej chwili go nie dostrzegłem, bo strzelał z okna domu, który stał daleko.

– Ale to nie on zabił demona?

– Nie, powalił go dopiero cios posrebrzanego miecza. Gerard z Rygi przeciął bestię na pół i ta wyparowała na moich oczach.

– Opowiedz jeszcze jedną bajkę!

– Kiedy tłumaczę wam, że to się..

– Opowiedz tę o Castigatore i Anastazji! Jak pozabijali knechtów zakonu!

– Ech, może jutro, dziś czas już do łóżek.

 

PRZYWÓDCA - SEPP DE VREES

PRZYWÓDCA - SEPP DE VREES

Jego rodzina pochodzi z Niderlandów. Byli to hiszpańscy rojaliści, którzy musieli uciekać z kraju podczas wojny 80-letniej.

Sepp wychował się w Niemczech. W wieku 40 lat został „sędzią czarownic” (Hexenrichter) na Styrię.

Sepp bezustannie szuka i bezwzględnie tępi wszelkie przejawy magii. W przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu nie ogranicza się do uczestnictwa w procesach czy torturach. Sepp lubi być na czele obławy niczym myśliwy.

Zwykł o sobie powiadać: „To ja jestem prawem”.

GERARD

GERARD

Gerard to członek bractwa Czarnych Głów z Rygi. Nazwa wzięła się od tego, że ich patronem był św. Maurycy – wg. legendy czarnoskóry rzymski legionista. Gerard to mieszczanin ryski, który do niedawna prowadził w mieście szkołę szermierczą. Tak naprawdę nazywa się von Weissenwolf i jest nieślubnym synem Andreasa Ungnada von Weissenwolf.

Urodził się w 1608 roku. Jego matka była biedną praską plebejką i osierociła go w dzieciństwie. Gerard trafił do szpitala dla sierot w Pradze. Odebrał podstawowe wykształcenie. Miał też szczęście – znalazł pracę w lokalnej gildii Federfechter. Skoro świt wstawał myć podłogi i sprzątać sale ćwiczeń. W zamian pozwolono mu oglądać treningi. Najbardziej podobała mu się ginąca sztuka walki długim mieczem. Wieczorami po kryjomu ćwiczył wszystkie postawy używając do tego swojej miotły. Gdy był już nastoletnim młodzieńcem doszło do kłótni Gerarda z jednym z uczniów – zarozumiałym Węgrem Kabóca. Gerard pokonał pyszałka swoją miotłą. Widząc jego talent stary mistrz długiego miecza, przyjął go na ucznia.

Dorosły Gerard ruszył w świat. Po długiej podróży osiedlił się w Rydze gdzie został przyjęty do bractwa Czarnych Głów. Oficjalnie była to zwykła milicja miejska, ale to tylko pozory. W rzeczywistości w bractwie istniał wewnętrzny krąg, pozostałość po dawnych Kawalerach Mieczowych – zakonie rycerzy walczących z potworami na dalekiej północy Europy. Gdy doszło do sekularyzacji zakonu, część jego członków zeszła do podziemia i dała zaczątek bractwu. Gerard zdobył ich zaufanie i wkrótce został pasowany na brata zakonnego.

Tak został łowcą potworów. Oficjalnie założył szkołę fechtunku i był przykładnym mieszczaninem. Czasami znikał jednak na dłużej. Tylko nieliczni wiedzieli, że poluje wtedy na wilkołaki i inne stwory nawiedzające
licznie inflanckie lasy i błota…

Teraz Gerard ma 58 lat. W czasie polowania na potwory spotkał pogańską wiedźmę. Ta, w zamian za darowanie życia, powiedziała mu kim naprawdę jest. Wzięła do ręki pierścień z wyciętym w karneolu wizerunkiem wilka – jedyną pamiątkę po matce Gerarda. Wykorzystując wieszczy trans wyjawiła mu, że jego przyrodnim bratem jest David Ungnad von Weissenwolf – członek cesarskiej rady królewskiej. W wizji ujrzała wielkie niebezpieczeństwo zagrażające Cesarstwu i światu.

Gerard śmieje się z legend jakoby zabójcy potworów mieli nosić dwa miecze i to na plecach: „Trudno wyobrazić sobie mniej wygodny sposób przenoszenia broni. Jak niby to dobyć? No chyba, że ktoś ma ręce długie jak owe orangutany z dalekich Indii Wschodnich. Srebrny miecz? Ha! Paradne! Srebrna głownia nadaje się co najwyżej do krojenia masła. Srebro jest kiepskim materiałem na broń – ciężkie, nie mówiąc już o beznadziejnej twardości i sprężystości w porównaniu do stali. Wyobrażacie sobie to ciągłe zmienianie mieczy bo a to utopiec, a to za chwilę jakiś zbir, którego chłopska broń powrzyna się w naszą srebrną? Ktoś kto wpadł na taki pomysł musiał się z osłem na łby pomieniać. Przecież każdy miecz ma dwa ostrza – wystarczy jedno posrebrzyć i srebrem inkrustować. W walce ze śmiertelnikami używa się nieinkrustowanego ostrza, a gdy pojawi się zmora można ją ciąć fałszywym ostrzem i po sprawie.”

ERNST KONING

ERNST KONING

Urodził się w 1625 r. w Bawarii, w rodzinie szlacheckiej.

Od dziecka uwielbiał towarzyszyć ojcu na polowaniach. Na dziesiąte urodziny otrzymał w prezencie swój pierwszy arkebuz – małą i lekką ptaszniczkę. Szybko okazało się, że ma prawdziwy talent do strzelania.

W 1645 r. w wieku 20 lat wstąpił do służby w nowo utworzonej formacji bawarskich jegrów. Wkrótce stał się legendą oddziału.

Doskonały strzelec. Zimny, opanowany zabójca. Ludzie powiadają, że nigdy nie chybia.

OJCIEC MAKSYMILIAN MERIAN

OJCIEC MAKSYMILIAN MERIAN

Maksymilian ma około czterdziestu lat i pochodzi ze Szwajcarii, ze starej rodziny patrycjuszy z Bazylei. Jego krewni zasiadali w radzie miejskiej, byli znanymi rytownikami, malarzami i wydawcami.

Maksymilian poszedł inna drogą. W młodości oddawał się wojaczce. Został zawodowym żołnierzem i jako gorliwy katolik wkrótce dostał się w szeregi papieskiej gwardii szwajcarskiej.

Pewnego dnia w czasie służby został ciężko ranny w walce z, jak początkowo myślał, szaleńcem próbującym zabić papieża. Szaleniec był niezwykle silny, a także mówił niezrozumiałym językiem. Wtedy do Maksymiliana dotarło że ma do czynienia
z opętanym. Gdy wydobrzał postanowił rzucić służbę w gwardii i wstąpić do zakonu jezuitów. Po kilku latach został egzorcystą. Od tej pory wiele nauczył się o opętanych i demonach.

ANASTAZJA

ANASTAZJA

Niektórzy sądzą, że śmierć Anastazji Romanowej Zacharyny (otrutej) przyczyniła się do legendarnego okrucieństwa jej męża – cara Iwana IV Groźnego. To wymierzenie kary spiskowcom zapoczątkowało rządy terroru. Powołana została nawet specjalna organizacja – opricznina, która zastraszała ludność i pacyfikowała wyższe warstwy społeczne. W XVII wieku organizacja ta już nie istniała. Jednak w świecie Anno Domini 1666, w sekrecie przetrwała jej część. Podczas wielkiej smuty członkowie opriczniny schronili się w odizolowanej górskiej warowni. Gdy na tronie zasiadł wnuk brata Anastazji, pierwszy car z dynastii Romanowów, Michał I Fiodorowicz, postanowili ponownie wmieszać się w politykę.

Jedna z córek cara Michała wstąpiła do klasztoru, przyjmując imię Anfisa. Nikt jednak nie wiedział, że powodem jej decyzji był romans z mężczyzną o nieznanym statusie, obcokrajowcem i podróżnikiem. Klasztor, w którym na świat przyszedł owoc tego mezaliansu, był jedyną szansą na ukrycie prawdy. Dziecko, które tam powiła, otrzymało imię otrutej krewnej i wkrótce zostało uprowadzone przez opriczninę.

Szkolono ją na wojowniczkę i szpiega. Zwierzchnicy liczyli zapewne na to, że w sprzyjających okolicznościach będą mogli wykorzystać jej pochodzenie. Anastazja miała jednak wyjątkowo silny charakter. Nie ufała ślepo swoim opiekunom i potrafiła szpiegować ich równie dobrze, jak wrogów.

Pewnego razu zakradła się do tajnej biblioteki, gdzie znalazła informacje o swoim pochodzeniu oraz mrożące krew w żyłach fakty na temat opriczniny i jej powiązań z mrocznymi siłami nie z tego świata. Została złapana i omal nie przypłaciła tego życiem. Udało jej się jednak uciec. Od tamtej pory tropi wszelkie mroczne stowarzyszenia i kulty, aby dowiedzieć się więcej o planach swojej dawnej „rodziny”.

CASTIGATORE

CASTIGATORE

Jego prawdziwe imię to Francisco Castillo . Urodzony w Królestwie Neapolu, syn hiszpańskiego hidalgo i włoszki. Jego rodzina przybyła do miasta pod koniec XVI w. Francisco został strażnikiem miejskim.

Neapol do niedawna był największym, po Konstantynopolu, miastem Europy. Jednak 10 lat temu na miasto spadła potworna plaga. W jej przededniu miało ono liczyć przynajmniej 300 tys. mieszkańców, a niektórzy mówią o 500 tysiącach. Po przejściu zarazy żywych pozostała niecała połowa. W tych ciężkich czasach rozkwitła przestępczość.

Francisco wdał się w konflikt z mafią. Młoda Elena di Mondragone wraz z kilkoma banditi zaatakowali rodzinę Francisca. Gdy ten wrócił do domu okazało się, że wszyscy domownicy – rodzice, żona i dzieci Francisca, a nawet jego koń, nie żyją. Okrucieństwo tego ataku sprawiły, że Elenie zaczął palić się grunt pod nogami. To dlatego opuściła Neapol i udała się do Wiednia. Jej tropem podąża mściciel, który nie poprzestanie aż Elena i wszyscy jej ludzie zginą…

HEXENJAGERZY

HEXENJAGERZY

Hexenjagerzy to zbrojni wprawieni w walce ze złem.

Wielu mieszkańców Wiednia nie wierzy w żadne bestie czy czarownice. Jednak hexenjagerzy nie jedną widzieli już rzecz, o które istnieniu inni nie mają pojęcia. Na służbie u Seppa de Vries nie brakuje ku temu okazji.

Hexenjagerzy nie posiadają odrębnych modeli. Zastępują zbrojnych znajdujących się w zestawie podstawowym oraz w zestawie „Zbrojni”. Ich karty postaci znajdziecie w zestawie „Najemnicy I”.