Horpyna westchnęła ciężko, wiedząc, że nadciąga nieuniknione. Spojrzała na Czeremisa, ruchem głowy wskazując drzwi. Wierny sługa wykrzywił się w uśmiechu i wyszedł z izby.

Gdzieś znad jaru coś zawyło przeciągle, dziki charkot przeszedł w niemal ludzki krzyk. Wiedźma wiedziała, że nie ma już czasu, nie mogła dłużej zwlekać. Szybko podniosła do ust kubek i zaczęła pić. Gorycz rozlała się najpierw po języku, potem zaczęła drapać gardło. Na zewnątrz do pierwszego stworzenia dołączyło kolejne i kolejne, Horpynie zdawało się, że w ich wyciu brzmi jakby ostrzeżenie przed tym, co chciała zrobić. Na wszelkie ostrożności było już jednak za późno…


Weszła w trans i jak zwykle jej głos zaczął się zmieniać, od chropowatego, brzmiącego niczym u starca, po cichy głosik małej dziewczynki. Wizje przychodziły do niej niczym fale uderzające o brzeg, musiała je więc wykrzyczeć, z każdą kolejną sceną zmieniając głos. Wiedziała jednak, że nie zapomni nic z tego, co zobaczyła i co powiedziała, nie zmarnuje się nawet okruch jej wizji:

– Sokolik, mój przejrzysty… miasto o skrwawionych murach, płonie, płonie ogniem z Piekieł. Śmierć atakuje z cienia (tu krzyczał głos młodego chłopaka, spanikowanego, jakby widział ducha), śpiewa, gra na strunach. Mag szalony, człek z pustyni, księga, po trzykroć przeklęta księga. W dzień rozmawiają, w nocy sztylet i trucizna, krew, morze krwi…

Orły, orły (głos pełen radości, jakby ujrzał szansę wybawienia). Dziewczyna tańczy, wiruje coraz szybciej i szybciej. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Ty, któryś w boju i ty, coś w znoju i ty, co liczysz i mierzysz… Człowiek to czy wilk, człowiek to czy bestia, istota niesie ogień, który strawi nas wszystkich.

Przerwała na chwilę, ciężko łapiąc oddech. Wiedziała że musi się skoncentrować, skupić na tych wizjach które są najważniejsze:

– Dwóch tam będzie czekać, dwóch, którym sokolik życie zawierzy (tu mówiła swoim własnym głosem, przytomnie jak nigdy w czasie tak intensywnej wizji). Aaaaaaa, krzyż złamany niesie śmierć, strzeż się… Emet, emet, emet (głos zmęczonego życiem starca, kogoś, kto zbyt długo dźwigał ciężkie brzemię). Pierwszy z ludu wroga pochodzi, zdrajca, który zdradzany był i będzie. Ryby, ryby na piersi (dziwny głos, niby to kobiecy, ale czasami przechodzący w niskie rejestry), po tym go poznasz, syna chańskiego wodza…

Miała dość, czuła jak krew powoli spływa jej z uszu i oczu. Wiedziała jednak, że nie może przestać, jeszcze nie:

– Drugi to zdrajca, który sam już nie wie kim jest, człek wielu imion (tu głos mocny i pewny, jakby oficera przywykłego do wydawania komend). Niegodna, niegodna ran całować (dziewczyna, głos namaszczony uczuciem)… Bohater to i kanalia,
przeklinany i hołubiony. Krew na rękach, krew na ostrzu. Kończ waść, kończ mówię…

Wyraźnie słabła, wizje zaczęły tracić spójność, widziała i czuła coraz mniej:

– Tym dwóm zawierz sokoliku, przy tych dwóch przyjdzie żyć i umierać. Aaaaa, oczy czerwone, jak płomień gorejące. Człowiek-góra, o skórze jak popiół, a dziewczyna tańczy, wiruje coraz szybciej i szybciej… Myśliwy z kulą zaklętą… Płoną wiedźmy, płoną (to znów jej własny głos, przestraszony i pełen bólu). A teraz jeszcze zabójca z Inflant, ten, który nadejdzie z północy, od bramy powr…

Opadła bez czucia na posłanie, wyczerpana, ledwo dając radę kolejnym oddechom. Kiedy przestała wieszyczyć, wierny Czeremis pojawił się z miską wody i zaczął delikatnie obmywać jej twarz, ścierając krew i łzy. Długo dochodziła do siebie, w głowie wirowało jej od nadmiaru wizji. Dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę, że na zewnątrz jest przeraźliwie cicho, zwierzęta wyjące przez całą wizję umilkły, jakby przestraszone tym, co się stało.

Kiedy mogła już w końcu mówić, zwróciła się do sługi:

– Czeremis, siodłaj konie, przygotuj zapasy na podróż. Pułkownik szykuje się do drogi, a my musimy mu towarzyszyć…

Zbliżało się południe. Zebrali się w murach wiedeńskiej szubienicy. To była dobra pora, aby spotkać się bez zbędnych świadków. Jak co niedzielę ludność Wiednia zapełniała kościoły, a egzekucje odłożono do poniedziałku i każdy starał się omijać złowróżbne miejsce.

W związku z elekcją do Wiednia przybyło wielu awanturników i pospolitych przestępców, kat miał zatem codziennie ręce pełne roboty.

Czeremis siedział na murze i wpatrywał się w gościniec. Na dole Anton i kilku mołojców przysłuchiwali się rozmowie syna strasznego Tuhaj-Beja i Bohuna. Horpyna skończyła zbierać zioła oraz pozyskiwać ingrediencje z wisielców i weszła między chłodne mury.

– Sułtan tylko na polowania jeździ, a wezyr? – usłyszała pytanie swojego dowódcy.

– Albo to on mój pan? – Azja odpowiedział Bohunowi – To tylko albański przybłęda. Gdyby nie jego ojciec, to wezyrem zostałby ktoś znaczniejszy. We mnie płynie krew wielkiego tatarskiego rodu, przed samym chanem jeno odpowiadam. Jak ludzie sułtana zapłacą, to im pomogę, jak inni zapłacą, to ludzi sułtana strzałami naszpikuję.

– Nas też? – Z uśmiechem zapytał Bohun.

– Nie turbuj się Kozacze. Wam z mojej ręki krzywda się nie stanie. Wysłannik chana rozmawia z Mazepą, polecił mi wam pomagać.

Azja liczył, że wysłannik chana i przebywający w Wiedniu incognito Iwan Mazepa – Wysłannik hetmana Doroszenki dojdą do porozumienia. Szczwany lis Doroszenko grał na dwa fronty, jak dawniej Chmielnicki. Niby współpracuje z Polakami, a za ich plecami szuka wsparcia u chana i sułtana. Azja liczył, że dane mu będzie udać się z listami do hetmana.

Będzie wtedy mógł odebrać zwyczajowe upominki i wybrać z nich, co lepsze kąski. Kto wie? Może jakąś smagłą brankę uda się wytargować… Jego rozmyślania przerwało krótkie gwizdnięcie. Czeremis wskazał na drogę.

– Nadjeżdża nasz ostatni umówiony. Człowiek Lubomirskiego – Rzucił Bohun.

Szlachcic w kolczudze i zawadiacko przekrzywionym kołpaku osadził w miejscu konia. Zeskoczył i pewnym krokiem wszedł miedzy mury szubienicy, kompletnie ignorując wycelowane w niego samopały.

– Jam jest Andrzej Kmicic. Gdzie wasz dowódca?

– Proszę, proszę, co za maniery. Widać, że polski Pan! – Żachnął się Azja – Niedziela, dzwony biją. Waść nie z Panami braćmi na mszy w katedrze?

– Żadni z nich moi bracia Tatarzynie. Który to Bohun, pytam?

– To ja jestem… Ale powiedz Waść, jakże to tak mówisz? Przecież tamci, jak Waść, to polscy panowie! – z szerokim uśmiechem rzucił Bohun.

– Jacy tam z nich panowie. Chyba pańskie pieski! Pudle na smyczy francuskiej królowej, która ich strzyże i goli do woli. Panowie bracia, którzy wolność szlachecką umiłowali, są w obozie z panem Lubomirskim, który nie dał się wziąć pod pantofel. Da Bóg to trochę tych piesków szablami ogolimy.

– Powiadają, że swego czasu ten najmniejszy pudel trochę Waści pokąsał – przerwał mu Azja.

Kmicic zgrzytnął zębami i sięgnął po szablę. Nim jednak jej dobył, powietrze przeszył krzyk Horpyny.

– Głupki! Łby wam zagrzało? Na to się spotkaliście, żeby się teraz poszatkować wrogom ku uciesze?

Wszyscy stanęli jak wryci, zaskoczeni tym wybuchem. Chwilę ciszy przerwał serdeczny śmiech Bohuna.

– Starczy tego dobrego! Horpyna ma rację. Nie potośmy się tu spotkali, żeby się na szable mierzyć, tylko targów dobijać. Podobasz mi się Pan, panie Kmicic. Wiem, z jaką sprawą przybywasz. Niech zatem będzie tak, jak chcesz. Zabiorę cię na Zaporoże i przedstawię na osobności hetmanowi Doroszence. Będziesz mógł mu osobiście przekazać wiadomość od pana Lubomirskiego, ale najpierw nam tu we Wiedniu pomożesz…

PRZYWÓDCA - JURKO BOHUN

PRZYWÓDCA - JURKO BOHUN

Jurko Bohun to syn pułkownika kozackiego Iwana.

Młody chłopak – ma ledwo 26 lat. Zawsze pchało go do wielkich czynów. Gdy tylko skończył 10 lat, zaczął towarzyszyć ojcu. Obóz wojskowy stał się jego domem.

Pierwszym starciem, w którym wziął czynny udział, była bitwa pod Ochmatowem 1655 r. Miał wtedy tylko 15 lat, ale pokazywał już zadatki na świetnego szermierza i odważnego żołnierza.

Wkrótce stał się zaufanym człowiekiem Petra Doroszenki który rozkazał mu zatem ochraniać Iwana Mazepę, gdy ten incognito udał się do Wiednia. W mieście Mazepa zamierza porozumieć się zakulisowo z poselstwem tureckim w sprawie oddania Ukrainy Prawobrzeżnej pod protekcję Wysokiej Porty.

ANTON

ANTON

Anton to stary wiarus. Przyjaciel Iwana Bohuna – ojca Jurka.

Służył jako esauł w pułku kalnickim i jednocześnie opiekował się młodym Bohunem. To on wprowadzał go w arkana walki.

Po egzekucji Iwana opuścił szeregi wojska i został zaufanym człowiekiem Jurka. Surowy, opanowany, trzyma w ryzach młodych
mołojców z bandy. Sam potrafi całkiem nieźle posługiwać się szablą i nadziakiem.

 

HORPYNA

HORPYNA

Horpyna to młoda kozacka wiedźma. Inteligentna i spostrzegawcza a do tego bardzo silna i postawna.

Jednak najbardziej znane są jej ogromne wróżbiarskie umiejętności. Horpyna mieszka w miejscu, które wszyscy podróżni omijają z daleka – tajemniczym Czarcim Jarze. Tam, w starym młynie, wróży jej się najlepiej. Korzysta wtedy z hydromancji i wróży ze strumienia wody spadającego z młyńskiego koła.

Poza miejscem zamieszkania musi zadowolić się innymi metodami.

Horpyna od lat zna Bohuna i jest jego kochanką oraz doradcą.

CZEREMIS

CZEREMIS

Czeremis – tajemniczy, stary, garbaty karzeł, towarzysz Horpyny.

Niewiele o nim wiadomo poza tym, że jest bardzo spostrzegawczy i świetnie strzela z rusznicy.

Krążą legendy, że to jakieś diabelskie wpływy i normalny człowiek nie może być aż tak dobrym strzelcem. Czeremis jest też niemy. Nie wiadomo kto i za co pozbawił go języka.

 

ANDRZEJ KMICIC

ANDRZEJ KMICIC

Andrzej Kmicic herbu Rawicz, warchoł i infamis.

Służył wiernie Radziwiłłom. W czasie Potopu, jak większość szlachty, został szwedzkim stronnikiem. Raniony w pojedynku przez Wołodyjowskiego poprzysiągł zemstę.

Oblegał klasztor na Jasnej Górze i według świadków sam obsługiwał kolubrynę, od której ostrzału klasztor najbardziej ucierpiał.

Nie skorzystał z amnestii ogłoszonej przez króla. Zamiast tego udał się na banicję. Przemierzył Dzikie Pola i liczne kraje Zachodu, najmując się do wojska czy zwykłej sąsiedzkiej awantury. Po śmierci cesarza, jak wielu awanturników, udał się do Wiednia.

AZJA

AZJA

Azja – syn sławnego i strasznego wodza tatarskiego Tuhaj Beja. W dzieciństwie porwany przez Polaków, zbiegł z niewoli.

Młodość spędził na Dzikich Polach. Gdy dorósł, trafił na służbę do szlachcica kresowego – Nowowiejskiego. Gdy ten kazał go wychłostać za romans z córką, Azja zbiegł i poprzysiągł zemścić się za wyrządzoną krzywdę.

Po kilku latach, gdy zdobył reputację doświadczonego żołnierza, postanowił wrócić do ojczyzny i odzyskać należną ojcowiznę. Zabrał ze sobą na Krym kilku ludzi oraz jasyr – starego Nowowiejskiego i jego córkę.

Azja przybył do Wiednia wraz z poselstwem osmańskim.

MOŁOJCY

MOŁOJCY

Uzbrojeni w szable i arkebuzy mołojcy to podstawa kozackich armii.

Dobrze walczą wręcz i strzelają, jednak ich największymi zaletami są zwinność i spostrzegawczość. Cechy, które wielokrotnie ratowały im życie na stepach Ukrainy.